Po Karolu V nastąpił monarcha, którego można poczytywać za plagę ludzkości. Monarchą tym był Filip II, od dawna wtajemniczony w rządy królestwa Hiszpanii, skutkiem długich nieobecności i dalekich wojen, które wiódł cesarz.
Filip II daleko bardziej nietolerancyjny, a równie przesądny jak jego ojciec, zamiast bronić swojego narodu od inkwizycji i korzystać z jej rozdwojeń z Rzymem, aby zrzucić jarzmo papieża, zapragnął jeszcze bardziej rozszerzyć władzę świętego oficjum i narzucić jego jarzmo tym swoim poddanym zewnątrz Hiszpanii, którzy zawsze stawiali najenergiczniejszy opór ustanowieniu tego trybunału.
Zaledwie Filip osiadł na tronie, wnet wydał kilka rozporządzeń zgodnych z jego religijnym przekonaniem i z systemem przyjętym przez generalnego inkwizytora Valdesa. Jeden rozkaz zachęcał delatorów, przyrzekając im część majątku po oskarżonym, skoro zostanie skazany; drugi wydany 7 września 1558 r. zagrażał śmiercią wszystkim sprzedającym, kupującym, albo nawet i czytającym zakazane książki, których katalog co rok znakomicie powiększano. Łatwo pojąć, jakie wywołać mogły rezultaty tak srogie rozporządzenia w narodzie zepsutym, który auto-da-fe uważał za zabawę, który sądził, że się zasługuje Bogu, denuncjując ludzi pragnących oświecić swój umysł, który bezkarnie posługiwał się najhaniebniejszemi środkami, byle potępić obwinionych, którym pozazdrościł majątku.
Inkwizytorowie wnosząc po względach od Filipa II doznawanych, że mogą uzyskać u niego wszystko czego zechcą, powzięli zamiar zorganizowania wojennego zakonu świętego oficjum, pod nazwą Najświętszej Panny Miecza, którego wielkim mistrzem miał być generalny inkwizytor hiszpański, członkami zaś sami tylko Hiszpani, nie pochodzący ani z żydów, ani z Maurów, ani z heretyków, jak również nie będący potomkami chrześcijan skazanych i karanych przez inkwizycję. Instytucja ta pozornie miała na celu obronę religii katolickiej, tamowanie napływu do królestwa żydów, Maurów i jakich bądź heretyków.
Reprezentanci prawie wszystkich hiszpańskich kościołów i czterdzieści szlachetnych rodzin, projekt ten przyjęli. Generalny inkwizytor i Rada Najwyższa zatwierdzili statuty; brakowało tylko królewskiej sankcji. Starano się o nią, przedstawiając królowi, że zakon Białego Miecza przyniesie Hiszpanii jak największe korzyści, mianowicie przez znaczne pomnożenie sił wojennych, bez żadnego kosztu ze strony skarbu. Filip zalecił radzie swojej rozpatrzenie planu wspomnianej instytucji, i zapewne byłby dał na nią sankcję, lecz pewien szlachcic kastylijski, zwrócił jego uwagę na to, że zakon Białego Miecza może z czasem mocno zagrozić powadze monarchy, jeżeli generalny inkwizytor na złe -użyje fanatycznych wojsk, których samowładnym przywódcą zostanie; że zresztą inkwizycja już była zbyt możną i równie nieroztropną jak niepolityczną, byłoby więc rzeczą nader nieroztropną wzmagać jej potęgę, zatwierdzając urządzenie projektowanego wojennego zakonu. Filip II dbały o utrzymanie swojej powagi, zastanowił się i wkrótce odgadł, jak niebezpieczną jest rzeczą oddawać armię pod rozporządzenie generalnego inkwizytora, i oświadczył, że nie uznaje potrzeby tworzenia nowego zakonu, zatem uważa, że interes ten należy odłożyć do dalszego czasu.
Jeżeli niepodobna obliczyć wszystkich następstw, jakieby sprowadziła za sobą ta wojskowa organizacja pod naczelnictwem generalnego inkwizytora, złożona z mnóstwa ludzi zobowiązanych przysięgą do ślepego dlań posłuszeństwa, to można także wątpić, że przy tej nowej pomocy inkwizycja hiszpańska zdołałaby wkrótce narzucić swoje jarzmo całej Europie. Szczęściem usłuchano raz głosu rozsądku i zdrowej polityki, a Europa bez wstecznego kroku mogła powoli podążać ku wiekowi filozofii.
Tymczasem pomimo odmowy Filipa, ciągle coraz srożej występowano przeciwko heretykom. Papież Paweł IV upoważnił generalnego inkwizytora Valdcsa do wydawania świeckiej władzy wszystkich lutrów nie recydywistów, przekonanych o dogmatyzowanie.
Druga bulla papieska odwoływała wszelkie pozwolenia udzielone na czytanie zakazanych książek, i zalecała generalnemu inkwizytorowi ścigać wszystkie osoby, któreby takowe czytały lub w domach swoich przechowywały. Bulla przepisywała spowiednikom, aby wymogli od penitentów swoich zeznanie, czy nie znają kogo, kto by podobnych książek ożywał i przyczyniał się do ich obiegu; wymagała także, aby na spowiadających się wkładano obwiązek donoszenia świętemu oficjum o wszystkim, co-by pod tym względem wiedzieli, pod karą ekskomuniki większej, pozostawionej jego świętobliwości i generalnemu inkwizytorowi Hiszpanii. Spowiednicy nie dopełniający włożonego na nich obowiązku, mieli być karani jako winni, nawet w razie gdy penitent ich rozwiązany przez nich ze wspomnianego występku byłby biskupem lub arcybiskupem, patriarchą albo kardynałem. Naturalnie że ten nowy środek pomnożył liczbę denuncjacji, wywołał zatrzymanie i oddanie pod sąd mnóstwa osób i przysporzył obrzędów auto-da-fe.
Mianowicie w Valladolidzie i Sewilli egzekucje te wystąpiły w całym blasku. W pierwszym z tych miast wyprawiono auto-da-fe generalne w r. 1559 w obecności księcia Don Karlosa i księżniczki Joanny. Władze cywilne, znaczna liczba hiszpańskich grandów, mnóstwo margrabiów, hrabiów, wicehrabiów, baronów, szlachty i znakomitych donn zajmowało pierwsze miejsca na tej barbarzyńskiej ceremonii. Pojawiło się tam czternaście osób przeznaczonych na spalenie, a wielką ich liczbę dopuszczono do pojednania i pokuty; posąg i kości jednej kobiety rzucono także w płomienie.
Donna Eleonora de Vibero, małżonka Piotra Cazalli, naczelnika izby obrachunkowej finansów królewskich, była właścicielką grobowej kaplicy w kościele klasztoru Ś-go Benedykta królewskiego w Valladolidzie; pogrzebano ją tam jako katoliczkę, bo nigdy nie istniało podejrzenia o jej ortodoksji; tymczasem prokurator inkwizycji oskarżył ją b luteranizm i jako zmarłą w herezji, choć przed śmiercią przyjęła sakramenty. Prokurator oparł oskarżenie na zeznaniach świadków, więźniów, których brano lub którym zagrażano wzięciem na tortury: z zeznań ich okazywało się, że dom Eleonory de Vibero służył za dom modlitwy luteranom z Valladolidu; ogłoszono ją zatem za zmarłą w herezji, pamięć jej znieważono aż do potomności, a majątek skonfiskowano ; rozkazano ciało jćj wyjąć z grobu i wydać na ogień, a dom zrównać z ziemią, zabraniając odbudowania go, i rozkazując na jego miejscu wznieść pomnik ze stosownym opisem na nim całego wypadku. Wszystkie te rozporządzenia wykonano.
Pomiędzy osobami, które zginęły na tern auto-da-fe znajdował się doktor Augustyn Cazalla (syn Eleonory de Vibero), ksiądz i kanonik Salamanki, jałmużnik i kaznodzieja królewski. Obwiniono go o wyznawanie herezji luteranizmu, o głośne roztrząsanie dogmatów na luterskich schadzkach w Yalladolidzie i korespondowanie z lutrami w Sewilli. Cazalla zaprzeczył przypisywanym sobie faktom w deklaracjach stwierdzanych przysięgą i w innych, które przedstawił, gdy nastąpiło opublikowanie dowodów. Nakazano torturę, zaprowadzono kanonika Salamanki do więzienia, gdzie ją miał wycierpieć. Nie potrzebowano uciekać się do tego środka, bo oskarżony obiecał przyznać się, że był lutrem, lecz nie dogmatyzującym jak mu zarzucano, bo nauki swojej nie udzielał nikomu. Wyłożył przyczyny, dla których nie mógł dotychczas uczynić deklaracji, i przyrzekł być na przyszłość dobrym katolikiem, jeżeli zyska przebaczenie; atoli inkwizytorowie nie uznali za właściwe ułaskawić go od kary głównej, bo świadkowie utrzymywali, że przesądzał dogma-ta: skazany tymczasem okazywał wszelkie oznaki nawrócenia aż do chwili kary. Jako żałującemu zrobiono tę ulgę, że go uduszono przed wydaniem płomieniom.
Franciszek Cazalla, brat Augusta, proboszcz z Hormigosu, z razu zapierał się czynionych mu zarzutów, lecz na torturach wyznał wszystko, podpisał swoje zeznania i prosił o dopuszczenie do pojednania. Odmówiono mu tej łaski, i skazano go na wydanie świeckiej władzy, chociaż nie był ani recydywistą ani dogmatyzująeyni, ponieważ utrzymywano, że żal jego pochodził z przyczyny obawy śmierci. W rzeczy samej, gdy stanął na rusztowaniu, widząc brata tak żałującego i gorliwego dla katolicyzmu, szydził z jego upominali, spojrzał nań z pogardą jakby dla wyrzucenia mu jego podłości, i oddał ducha w pośród płomieni, bardzo spokojnie, bez dania najmniejszego znaku żalu lub boleści.
Donna Beatrk de Vibero Cazalla, siostra dwóch poprzednich ofiar, z początku trzymała się także systemu zaprzeczenia, lecz na torturach wyznała wszystko i prosiła o pojednanie; lecz dano tylko za nią dwa głosy przeciw dziesięciu, zrobiono rekurs do Rady Najwyższej, która oświadczyła, że należy ją skazać na śmierć. Beatrix spowiadała się, została uduszona i wydana płomieniom.
Alfons Peres, ksiądz z Valencji, doktor teologii, wypierał się czynionych mu zarzutów. Wzięty na tortury nie zniósł gwałtowności męki i przyznał się do winy; oświadczył żal, a po zdegradowauiu go i uduszeniu, został spalony podobnie jak inni.
Licencyat Antoni Herrezuelo, adwokat z miasta Turo, skazany jako luteranin, umarł w płomieniach, nie okazawszy żadnego żalu kiedy go prowadzono na stracenie. Doktor Cazalla na osobności napominał go, podwoił swoje usiłowania przy rusztowaniu; lecz nadaremnie: Antoni szydził z jego mowy, chociaż już był przywiązany do słupa, a drzewo już pod nim palić się zaczynało. Jeden z łuczników otaczających stos rozgniewany taką odwagą, przebił Herezuelę swoją lancą, z której popłynęła krew z ciała płomieniami objętego. Umarł nie wymówiwszy ani słowa. Słowem, żadna z czterdziestu ofiar nie dogmatyzowała, żadna nie należała do powtórnie wpadłych w herezję; a jednak inkwizytorowie nie wierzyli, aby żal ich nie pochodził jedynie z obawy śmierci, ponieważ do mniemanej” winy przyznały się jedynie po wzięciu na tortury.
Pomiędzy osobami pojednanemi podczas auto-da-fe odznaczyło się dwóch członków rodziny Augusta Cazalli: Jan Yibero Cazalla, ukarany jako luter, skazany na utratę majątku i wolności i na wieczne więzienie san-beniło, i donna Konstancya de Vibero Cazalla, mająca uledz tej samej karze. Donna ta pozostawiła czternaścioro osieroconych dzieci.
Drugie auto-da-fe odbyło się w ValIadolidzie w październiku tegoż samego roku. Inkwizytorowie, pragnąc uczcić tą uroczystością Filipa II, czekali na powrót jego z Hollandyi, i wyprawili obrząd jeszcze świetniejszy niż pierwszy. Wydano płomieniom trzynaście osób, jednego trupa i jeden posąg, a wielu innych przypuszczono do pojednania i pokuty. Zdegradowano księży należących do liczby skazanych, a generalny inkwizytor, arcybiskup Sewilli, żądał następnie od króla tejże samej przysięgi, jaką złożyli przy pierwszym obrzędzie don Karlos i księżna regentka królestwa,- to jest: opieki i obrony dla iiir kwizycyi i wykrywania jej wszystkiego, coby ktokolwiek mówił przeciw wierze.
Filip dopełnił tej formalności, i podpisał obietnicę, odczytaną w pośród zgromadzenia przez urzędnika inkwizycji.
Pomiędzy skazanymi zauważano don Karl osa de Sezo, szlachcica z Werony, syna biskupa Plazencyi we Włoszech, należącego do jednej z najznakomitszych rodzin w kraju. Uchodził on za człowieka światłego i zręcznego, który wyświadczył wielkie usługi cesarzowi Karolowi Piątemu. Aresztowany w Logronie i zaprowadzony do tajemnych więzień w Valladolidzie, w rok potem zawiadomiony został, aby się na dzień następny przygotował do śmierci.
Don Karlos de Sezo, zażądawszy papieru i pióra, napisał swoje wyznanie wiary zupełnie luterańskie. Utrzymywał, że nauka ta była prawdziwą ewangeliczną wiarą, nie zaś nauka kościoła, którą od kilku wieków zepsuto, i oświadczył, że w tej wierze umrzeć pragnie. Nadaremnie egzortowano Don Sezę przez całą noc; zatkano mu usta, aby podczas auto-da-fe i udając się na miejsce kary, nie mógł opowiadać swojej nauki. Gdy go przywiązano do słupa, odjęto mu knebel, i znowu upominano, aby się nawrócił; lecz nie chciał słuchać żadnego księdza, z wielkim krzykiem wołał, aby zapalono drzewo, które go pochłonąć miało. Kaci usłuchali go.
W parafii Pedrosa, aresztowano księdza Piotra de Cazalla, brata doktora Antoniego de Cazalla, który zginął w poprzedniem auto-da-fe. Obwiniono go o luterańskie opinie. Wyznał czego żądano i wynurzył chęć pojednania. Rada Najwyis2a\)o rozpoznaniu interesu, wyrzekła relaksacyę, bo Cazallę obwiniono o opowiadanie herezji. Zawiadomiono mu o wyroku, aby się przygotowywał na śmierć, ale spowiadać się nie chciał, na auto-da fe poszedł zakneblowany. Gdy go przywiązano do słupa, zażądał spowiednika, w skutek czego przed spaleniem został uduszony.
‚ Dominik Sanchez, ksiądz z Villa Mediana przy Logronie, przyjął herezję, nasłuchawszy się rozpraw Sezy i czytając jego dzieła. Skazany na spalenie
żywcem,_ poszedł za przykładem Piotra Cazalli i umarł jak on.
Franciszek Dominik de Boxas, ksiądz dominikanin, pierwszą deklarację złożył świętemu oficjum w Valladolidzie, 12 maja 1558 r. Zalecono mu, aby zrobił kilka innych, ponieważ cofał w jednej to co zeznał- w drugiej, w celu obrony katechizmu i różnych ułożonych przez niego kazań. Skazany na tortury za takie odwoływania, prosił o oszczędzenie mu okropności męczarni, których obawiał się bardziej niż śmierci. Oświadczono mu że uzyska tę łaskę, jeżeli przyrzeknie wyznać to, co dotąd taił; zgodził się na to, dodał kilka nowych deklaracyj do pierwszych i prosił o pojednanie. Wezwano” go, aby przygotował się na śmierć w dniu następnym. Wtedy wyjawił wiele ważnych rzeczy na korzyść osób, przeciw którym zeznawał na poprzednich badaniach i które mógł skompromitować. Jednak odmówił spowiedzi, i kiedy go sprowadzono z rusztowania auto-da-fe dla przeniesienia na stos, obrócił się do króla i zawołał, że umiera w obronie prawdziwej Ewangelii, którą była Ewangelia Lutra. Filip kazał włożyć mu knebel, miał go jeszcze gdy go uwiązano u słupa; lecz w chwili gdy miano stos zapalać, zabrakło mu odwagi, zażądał spowiednika, otrzymał rozgrzeszenie, po czym uduszono go.
Służącego proboszcza Cazalli skazano również na relaksację, jako lutra dogmatyzującego i niepoprawionego.
Poprowadzono go na karę z kneblem w ustach i pozostawiono mu takowy do chwili, w której przywiązany został do słupa. Ponieważ nie żądał spowiednika, więc stos zapalono; gdy się spaliły wiążące ge sznury, rzucił się na rusztowanie, na którym dostrzegł spowiadających się kilku skazanych niechcących umierać w ogniu. Księża na nowo dawali mu ostateczne nauki, lecz ten człowiek widząc, że Sezo stoi niezachwiany, chociaż go już obejmują płomienie, wrócił na stos i zawołał, aby przyłożono drzewa, bo chciał umrzeć podobnie jak don Karlos Sezo. Łucznicy i kaci na wyścigi uczynili zadosyć tej ostatniej woli.
Donna Katarzyna de Keinoso, zakonnica z Citeaux, miała lat dwadzieścia jeden, gdy ją aresztowano. Była ona spokrewniona z rodziną doktora Cazalli. Dowiedziono, że wyznawała luteranizm, Katarzynę skazano na ogień, spowiadała się i według zwyczaju uduszono ją przed spaleniem.
Joanna de Sanchez, z klasy kobiet zwanych świętoszkami, skazana została jako luteranka. Gdy dowiedziała się o swoim wyroku, przecięła sobie gardło nożyczkami, i niepoprawiona umarła w więzieniu.
Prawie wszystkie osoby spalone na tein auto-da-fe, lub skazane na pokutę, należały do bogatych i szanownych rodzin. Postrzegano między niemi kilku mnichów i kilka zakonnic, co wnosić kazało, że nauka Lutra przeniknęła aż do klasztorów, i że się nią zajmowano bardziej w tych ustroniach próżniactwa, aniżeli w domowych kółkach.
Właśnie gdy obchodzono to auto-da-fe, umarł w Rzymie papież Paweł IV, a lud nienawidzący jego pamięć za ciągłe protegowanie inkwizycji, skruszył jego statuę na Kapitolu, tudzież spalił jego pałac razem z pałacem świętego oficjum i jego archiwami; wszystkich więźniów wypuszczono, słowem nastąpił bunt powszechny. Lecz ta katastrofa nie przeraziła wcale hiszpańskich inkwizytorów; we wszystkich miastach, w których się znajdowali inkwizytorowie, wyprawiano liczne auto-da-fe, a w Valladolidzie wielkie czyniono przygotowania do obchodu trzeciego, które Filip II miał zaszczycić swoją obecnością. Monarcha ten nie mógł się na nićm jednak znajdować, bo wtedy wykonywał swoją filantropię w innych prowincjach; pomimo to jednak auto-da-fe się odbyło. Spalono na nim czternaście osób i kości trzech doktorów, pomiędzy którymi znajdowały się kości owego Egidyusza, o którym mówiliśmy, i Konstantego Pereza, który był przyjacielem Karola Piątego. Konstanty Perez umarł w więzieniu świętego oficjum po wycierpieniu najokropniejszych męczarni.
Ceremonia rozpoczęła się przywróceniem czci pamięci donny Joanny Bohorques, którą święte oficjum aresztowało za niepokonanie luterańskich uczuć swojej siostry: co podawało ją w podejrzenie o ich podzielanie. Inkwizytorowie do niesłychanego stopnia posunęli swoją srogość. Nie czekając aż ta nieszczęśliwa donna uwolniona zostanie od ciężą- . ru, który już przeszło pół roku nosiła w swojćm łonie, zamknęli ją w swoich niezdrowych więzieniach; skoro została rozwiązana, porwano jej dziecię, i zanim odzyskała zdrowie, inkwizytorowie wzięli ją na tortury w sposób tak gwałtowny, że słabe jej jeszcze członki aż do kości poprzerzynano sznurami, a że płuca popękały od tortury przez wodę, więc wyrzuciła z siebie potoki krwi. Poczem odniesiono ją do więzienia, gdzie umarła w kilka dni później. Ponieważ zapierała się ciągle, nawet w pośród cierpień, potwory, które ją zabiły, sądziły, że dosyć uczynią, skoro naprawiając swoją zbrodnię, ogłoszą tę ofiarę ich barbarzyństwa jako niewinną.
Co większa, sami inkwizytorowie przyznawali, że na torturach może zginąć tyle niewinnych co winnych, lecz nie przerażając się tą straszliwą prawdą, utrzymywali owszem, że nie tyle należy ubolewać nad śmiercią stu katolików bez zarzutu, ponieważ idą wprost do raju, ile raczej nad uniknieniem jej przez jednego heretyka, mogącego obłąkać i zgubić daleko większą liczbę wiernych. Z jakąż przygnębiającą odpowiedzialnością ci sędziowie, obarczeni ciężarem swoich nieprawości, mieli kiedyś stanąć przed trybunałem Przedwiecznego 1
Pomiędzy skazanymi, którzy figurowali na innym auto-da-fe, odbytym w Sewilli tegoż roku, znajdować się „Wilhelm Franco, człowiek nadzwyczaj uczciwy i równie prawy jak wesoły. Pewien ksiądz uwiódł mu żonę i zakłócił domowe jego szczęście. Franco nie mogąc przeszkodzić trwaniu tej szkaradnej intrygi, często przed przyjaciółmi użalał się na swoje nieszczęście, i jednego dnia w pewnym zgromadzeniu, gdzie mówiono o czyściu, wyraził się: Że ma już dosyć tego jaki cierpi w towarzystwie swojej żony, i że już dla siebie nie potrzebuje innego. „Wyrażenie się to powtórzono przed inkwizytorami, którzy kazali zamknąć Frankę w tajemnych więzieniach świętego oficjum, jako podejrzanego o luteranizm, i za to jedno wyrażenie skazali go na zamknięcie, którego termin sami oznaczyć mieli.
Lecz gdy inkwizytorowie Sewilli tak srodze obchodzili się z izacnym Franką, tymczasem istotę najnikczemniejszą, najgodniejszą pogardy w całej Hiszpanii, Antoniego Sancheza, skazali na sto razów chłosty. Przekonany o fałszywe świadectwa przeciw własnemu ojcu, którego oskarżał o obrzezanie dziecka, wyznał, że uczynił to pragnąc, aby ojca spalono. Cóż to za przerażające przeciwieństwo między okropnością wykonaną na biednym France, a między ojcobójcą Sanchezem! Historia inkwizycji przedstawia tysiące przykładów podobnego pobłażania dla ludzi, przeciw którym prawo wyrzeka karę odwetu. Skąd pochodzi taka oburzająca protekcja, jeżeli nie stąd, że należało zachęcać delatorów?
Inkwizycje w Toledzie, Saragossie, Walencji, Logronie, Grenadzie, Cuency i wszystkie indyjskie współubiegały się niejako pod względem srogości z inkwizycjami Sewilli i Valladolidu. W kilku zaledwie tomach można by pomieścić opis wszystkich spraw wytoczonych w owej epoce.
Święte oficjum bez przestanku ścigało osoby podejrzane o luteranizm, a przytem wywarło całą swoją wściekłość na żydów i mahometan. Widziano wówcza7, że ten krwi chciwy trybunał wdzierał się w rozpoznawanie wielu przestępstw, podpadających pod właściwość sądów cywilnych. I tak inkwizytorowie Saragossy skazali kilkanaście osób na chłostę i pięć lat galer za przekradanie koni do Francji, albo za kontrabandę siarki, saletry i prochu.
Inkwizytorowie Walencji zajmowali się karaniem osób obwinionych o pederastję, i kobiet mających z sobą zdrożne stosunki, chociaż kara za te występki należała do organów praw cywilnych.
Pomiędzy osobami skazanymi i ukaranymi przez inkwizycję za rządów Valdesa, znajdujemy:
- Ceklarzy, których oćwiczono i wysłano na 10-cioletnie galery, za dozwalanie obwinionym znoszenia się z sobą i za obchodzenie się z nimi z niejaką łagodnością.
- Dziewczyny publiczne za utrzymywanie, że wszeteczeństwo nie jest śmiertelnym grzechem.
- Fabrykanta sukna, którego spalono za spiskowanie przeciwko alkadowi więzień świętego oficjum.
- Kilku nieszczęśliwych, którzy po wyjściu z więzienia inkwizycji, rozgłaszali o popełnianej tam grozie tak z mężczyznami jak kobietami.
- Członka municypalności sewilskiej za oświadczenie, że niezmierne summy składane na ołtarzu w Wielki Czwartek, przyniosłyby ulgę wielu rodzinom pozbawionym chleba, i że takie ich użycie byłoby przyjemniejsze Bogu.
Na koniec w rzędzie ofiar owej epoki liczą: arcybiskupów, biskupów, kanoników, księży i mnichów, generałów jezuitów, wiele zakonnic, niezmierną ilość żydów i Maurów, którzy wrócili z Afryki w nadziei, że spokojnie umrą na rodzinnej ziemi, a byli to prawie wszyscy ludzie światli i prawdziwie pobożni, lecz nie pochwalający surowości inkwizycji. Całe rodziny jednego dnia ginęły na stosach, a nie przeminął żaden rok, w którym by każda inkwizycji nie wyprawiła z całą okazałością jednego lub dwóch generalnych auto-da-fe, nie licząc egzekucji i pojednań, które się wykonywały w stałych terminach.
Za rządów także generalnego inkwizytora Val-desa, z pogardą prawa narodów i traktatów istniejących między królem Hiszpanii a inneini dworami Europy, święte ofticyum aresztowało, sądziło i skazywało na śmierć za luteranizm angielskich, fran-cuzkich i genewskich kupców, przybyłych do Hiszpanii z bogatemi ładunkami, które przywłaszczyć sobie inkwizycja nie wstydziła się. Pomimo wszelkich konfiskat i kar nakładanych na pojednanych, skarb świętego ofncymn zawsze był pusty; przyszło do tego, iż musiano upraszać papieża o bre-ve upoważniające do nałożenia podatku na dochody z biskupstw i kanonij, którego to podatku biskupi i kanonicy płacić nie chcieli i którego nigdy w zupełności pobrać nie było można. ,
Filip II i generalny inkwizytor Valdes niemniej surowi byli dla innych ludów podległych ich potwornej władzy. Mieszkańcy hrabstwa Flandryi, którzy znosili inkwizytorów przysłanych przez Karola Piątego, bo ich uważali wprost za czasowych agentów, przerazili się powziąwszy wiadomość, że Filip zamierzył uorganizować ośmnaście inkwizycyj w dye-cezyach Flandryi według tego samego planu co inkwizycja hiszpańska, i odrzucili ten krwawy trybu-bunał. Opór ten oburzył despotycznego Filipa i sprowadził długie a krwawe wojny, które wyczerpały skarby i siły Hiszpanii, a których skutkiem było oswobodzenie się tych prowincyj i utworzenie Rzeczypospolitej Holenderskiej.
Udało się Filipowi poddać wyspę Sardynię pod hiszpańską inkwizycję, ale nie powiodły mu się najzupełniej zabiegi o wprowadzenie hiszpańskiego systemu do Księzstwa Medyolańskiego. Lud, szlachta, biskupi i wszyscy urzędnicy jawnie oświadczyli się przeciw ustanowieniu znienawidzonego w całej Europie trybunału; rozruchy trwały aż do chwili, w której gubernator, przewidujący zły koniec przedsięwzięcia swojego monarchy, ubłagał go, aby zaniechaniem swojego zamiaru uspokoił wrzenie Me-dyolańczyków.
Filip zajmował się, także inkwizycja amerykańską;, ustanowił trzy trybunały w tej części hiszpańskiej monarchii i udarował niemi miasta Limę Meksyk i Kartaginę. Te trybunały podlegały jurysdykcji wielkiego inkwizytora hiszpańskiego. Pierwsze auto-da-fe obchodzono w Meksyku. Zaszło to w roku śmierci Ferdynanda Corteza, zdobywcy tego rozległego państwa: spalono na niem jednego Francuza i jednego Anglika, a przeszło ośm-dziesiąt osób skazano na rozmaite kary.
Nakoniec troskliwość Filipa II o zbawienie swoich ludów wyrodziła w umyśle jego zamiar utworzenia trybunału inkwizjTjjnego pochodnego, mającego wyrokować i ścigać heretyków na okrętach. Trybunał ten utworzono najprzód pod nazwą inkwizycji galer, a później pod nazwą inkwizycji floty i armii, lecz pomiędzy marynarzami długo istnieć nie mógł, ponieważ przekonano się, że tamował żeglugę.
Po tej inkwizycji flot, nastąpiła inkwizycja komor, mająca obowiązek przeszkadzać wprowadzaniu zakazanych książek; mianowano kommisarzy świętego oficjum we wszjTstkich portach, a szykany ich wielce się przyczyniły do sparaliżowania handlu morskiego w Hiszpanii.
Ale Filipowi nastręczała się jeszcze inna sposobność okazania swojej gorliwości dla świętego oficjum. Gdy prawem spadku w r. 1580 pozyskał koronę portugalską, chciał poddać inkwizycję tego królestwa pod inkwizycję Hiszpanii, dla większej tożsamości i jedności w sprawach wiary; ale była to chęć nadaremna, ponieważ Filipa uznano królem portugalskim pod wyraźnym warunkiem, że ta korona będzie zupełnie niezależna od korony hiszpańskiej, że królestwem zarządzać będą władze zwyczajne, tudzież rady ustanowione w Lizbonie, i że naród pod żadnym względem nie będzie potrzebował uciekać się do Madrytu i oczekiwać stamtąd postanowień.
Gdy tak Filip II, przy zabójczym blasku auto-da-fć, jaśniejącym we wszystkich prowinejach Hiszpanii, szukał środków zrównoważenia niepowodzeń, jakich inkwizycja doznawała w Medyolanie, Flandrii i Portugalii, święte oficjum znalazło się w potrzebie przedsięwzięcia szybkich i srogich środków przeciwko wielu rzymsko-katolickim księżom, którzy jako spowiednicy nadużywali swego powołania i uwodzili lub podmawiali swoje penitentld. Skandal ten tak się rozpowszechnił, że papież nadesłał hiszpańskim inkwizytorom breva, nakazujące ścigać wszystkich księży i mnichów, których obwiniał głos publiczny.
Ponieważ niebezpieczną naówczas było rzeczą rozgłaszać tego rodzaju sprawy, albowiem lutrzy niezawodnie nie omieszkaliby użyć tego za niebezpieczną broń przeciw usznej spowiedzi, święte oficjum zatem przystąpiło do tych spraw z jak największą oględnością, a tern łatwiej mogło nie ogłaszać swojego postępowania, że część tych postępków popełniano w klasztornej ciszy i w innych religijnych samotniach. Roczniki inkwizycji podają nam z tego względu sprawę wytoczoną pewnemu kapucynowi, która w głównej treści była następująca:
Kapucyn ten był spowiednikiem siedemnastu kobiet, stanowiących zgromadzenie w mieście Kartagenie; umiał przejąć je tak wielkim ku niemu zaufaniem, że go uważały za człowieka świętego i za wyrocznię niebios. Przekonawszy się, że reputacja jego już dostatecznie się ustaliła, korzystał z częstych widywań się u konfesjonału, i zaczął wpajać swoje zasady w młode bigotki. Do każdej z nich przemawiał tymi słowy:
„Pan nasz Jezus Chrystus raczył mi objawić się w hostyi w chwili podniesienia, i rzekł: Prawie wszystkie dusze, których pobożnością kierujesz, są mi przyjemne, ponieważ prawdziwie ukochały cnotę i usiłują dążyć do doskonałości; mianowicie taka (tu wymienił osobę, do której mówił); dusza jej jest tak doskonała, iż pokonała już wszystkie swoje ziemskie skłonności, z wyjątkiem jednej: zmysłowości, która ją mocno dręczy; bo nieprzyjaciel ciała wielką ma nad nią moc, z powodu jej młodości, siły i wrodzonych wdzięków, żywo podżegających do rozkoszy. Aby zatem wynagrodzić jej cnotę i aby zjednoczyła się doskonale z moją miłością i służyła mi ze spokójnością, jakiej nie doznaje, a na którą cnotami swojemi zasługuje, polecam ci, abyś jej w mojem imieniu udzielił rozgrzeszenia, jakiego dla spoczynku potrzebuje, oświadczając, że może zadosyć uczynić swojej namiętności, byle to wyraźnie uczyniła wspólnie z tobą, oraz aby dla uuiknienia wszelkiej zgrozy, przed wszystkimi zachowała to w jak największym sekrecie, nie mówiąc nic i nikomu, ani nawet innemu spowiednikowi, bo zwolniona przepisem, którego jej udzielam, nie zgrzeszy pod tym warunkiem, i ujrzy święty koniec wszelkich swoich niespokojności, byle tylko codziennie czyniła nowe postępy na drodze świątobliwości.'”
Gdy jedna z tych kobiet, mająca lat dwadzieścia pięć, niebezpiecznie zachorowała, zażądała innego spowiednika, a wykrywszy przed nim w zupełności wszystko co zaszło, zobowiązała się wyznać to samo przed świętem oficjum, z obawy, jak to mocno podejrzewała, aby coś podobnego nie przytrafiło się innym kobietom tegoż zgromadzenia. Po odzyskaniu zdrowia poszła denuncjować się inkwizycji i oświadczyła, że przez lat trzy pozostawała w występnych stosunkach ze swoim spowiednikiem; że w duszy i sumieniu nie mogła nigdy wierzyć, aby objawienie, o którćni mówił, było prawdziwe, lecz że udawała, iż wierzy jego słowom, aby bez wstydu mogła uledz jego żądaniom.
Inkwizycja przekonała się, że podobny stosunek istniał z dwunastu innemi bigotkami tegoż zgromadzenia. Pozostałe cztery były albo bardzo stare, albo bardzo brzydkie.
Natychmiast wszystkie nabożnisie porozwożono po różnych innych klasztorach; ale obawiano się popełnić nieroztropność przez aresztowanie spowiednika i przeniesienie go do tajemnych więzień, ponieważ lud mniemałby niezawodnie, iż jego sprawa zostaje w związku ze sprawą tych dewotek, przeznaczonych odtąd na mimowolne pozostanie zakonnicami, na pozór niby bez żadnego wdania się w to inkwizycji.
Napisaną o tćm do Rady Najwyższej, która zażądała, aby winnego przysłano do Madrytu. Dano mu trzy zwyczajne posłuchania admonicyjne;
odpowiedział, iż sumienie nie wyrzuca mu żadnej zbrodni pod względem attrybutów inkwizycji, i że niezmiernie się dziwi widząc się jej więźniem. Dano mu uczuć, iż niepodobieństwem jest, aby Jezus Chrystus objawił mu się w hostyi i uwolnił od jednego z dziesięciu bożych przykazań, które zawsze i na zawsze obowiązują. Odpowiedział, że tak samo rzecz się ma i z piątćm przykazaniem, a jednak Bóg rozgrzeszył z niego patryarchę Abrahama, skoro anioł rozkazał mu odebrać życie swojemu synowi; że należy tak samo tłómaczyć i przykazanie siódme, ponieważ Bóg dozwolił Hebreom zabierać sprzęty Egipcyan. Zrobiono mu uwagę, że w obu tych razach chodzi o tajemnice sprzyjające religii; on zaś odparł, że w tern co zaszło między nim a jego penitentkami, Bóg miał również tenże sam zamiar, mianowicie uspokojenie sumienia trzynastu dusz cnotliwych, i doprowadzenie ich do doskonałej zgody ze swoją bozkością. Jeden z badających zarzucał mu, iż to rzecz-szczególna, że tak wielka cnota znalazła się w trzynastu młodych i pięknych kobietach, a bynajmniej nie posiadały jej trzy stare i jedna brzydka; niezrażony odpowiedział na to ustępem z Pisma Świętego: Duch Święty wieje tam gdzie chce.
Przed skazaniem już mnich ten miał tylko mieć jedno posłuchanie, i z razu obstawał przy pierwotnych swoich zeznaniach. Lecz że chodziło o spalenie żywcem, zażądał nowego widzenia się z inkwizytorami, i oświadczył najprzód, iż winien jest zaślepienia, ponieważ objawienie się Jezusa w Eucharys-tyi wziął za rzeczywiste, kiedy tymczasem było tylko złudzeniem; ale postrzegłszy, że nie oszuka inkwizytorów, i że takowi zamierzali ustrzedz go od relaksacji, jeżeli przyzna się do hypokryzyi i zbrodni swoich, wyznał wszystko i poddał się wszelkiej pokucie, jaka mu naznaczona będzie.
Inkwizytorowie nadali interesowi obrót korzystny dla obwinionego, i kapucyn, który zasłużył na karę śmierci jako świętokradca, hypokryta, rozpustnik, uwodziciel i krzywoprzysięzca, skazany tylko został na wyrzeczenie się swoich błędów (ab-juratio de levij i na pięcioletnie więzienie w jednym z klasztorów jego zakonu, gdzie umarł po upłj’wie lat trzech.
Taka jest w skróceniu historya kapucyna z Kar-tageny; moglibyśmy tu przytoczyć kilka innych podobnych, lecz sądzimy, że ta jedna daje dostateczne pojęcie o obyczajach hiszpańskich za czasów, w których inkwizycja stała na szczycie swojej srogości i potęgi.
Inkwizytor generalny Yaldes po przedsięwzięciu ‚
naj tajemniej szych środków przeciw księżom i mnichom uwodzącym kobiety, i dostrzegając, że z czasem prawie zupełnie zapomniano o dawnych prawach świętego oficjum, że inkwizytorowie w prowadzeniu spraw od ich kompentencyi zależących trzymali się tylko pewnej rutyny, uznał potrzebę zmiany tego porządku rzeczy. Mógł był poprzestać na przedruku regulaminów, które ogłosił Torquemada i jego następca Deza, lecz gdy od owej pory nastręczało się mnóstwo nadzwyczajnych wypadków, które spowodowały inkwizytorów do kolejnego dodawania różnych artykułów, Valdes mniemał, iż stosowniej będzie zebrać razem mające być zachowywane ustawy, tworzące jedno tylko prawo ze wszystkich, które z doświadczenia okazały się najużyteczniejszemi. Po licznych zatćm konferencjach, w których mieli udział członkowie Rady Najwyższej, dnia 2 września 1561 r. generalny inkwizytor ogłosił w Madrycie edykt złożony z 81 artykułów, które utworzyły kodeks inkwizycyjny o formowaniu spraw i o sta-nowczćm ich sądzeniu.
Aby oszczędzić czytelnikom nudów nieodłącznych odczytania literalnego tekstu tego organiczne-• go prawa świętego oficjum, odsyłamy ich do praw dawnych, których nowe zestawienie, lekko przerobione, stanowiło kodeks Yaldesa. Inkwizytor ten
wielce się wystrzegał, aby nie uregulować w nim sposobu postępowania w sprawach wytaczanych przez rodziny, w celu naprawienia czci i pamięci ich krewnych, — których niesprawiedliwie stracono, lub którzy umarli w tajemnych więzieniach. Obawa przymusu do zwrotu ogromnych majątków, które inkwizycja przywłaszczyła sobie od lat kilku, stanowiła zapewne przyczynę tego ważnego opuszczenia. Duch tego prawa nie mógł być przyjazny dla nikogo, nawet w artykułach niby broniących strony oskarżonej. A tak nieład i samowolność panowały nieustannie w trybunale świętego oficjum.
Następnie Valdes wszelkich dołożył starań, aby prześladować znowu wspomnianego Caranzę. Gdzież lepiej maluje się wadliwość i odraza inkwizycyjnego trybunału, jeżeli nie w procesie wytoczonym temu arcybiskupowi, jeżeli nie w sławnej procedurze, której akta tworzą dwadzieścia cztery tomy in-folio, każdy złożony z 1,100 lub 1,200 stronic? Proces ten następnie po krotce tak rozebrać możemy:
Bartłomieja Caranzę, professora teologii, uważano za najenotliwszego w Hiszpanii człowieka. Cnoty jego, obyczaje, pobożność i miłosierdzie dla ubogich sprawiły, że naród go uwielbiał, a król względami obdarzał. Karol Piąty wyprawił go na koncylium trydenckie jako teologa, a Filip II mianowawszy go swoim spowiednikiem, powierzył mu arcybiskupstwo toledańskie. Papież Paweł IV, który bliżej poznał i wysoko ocenił Carranzę, na kon-cylium uwolnił go od informacyji, których dwór rzymski zwykł był żądać od biskupów nominatów, i bez żadnych innych formalności nadesłał mu swą bullę.
. Wielki inkwizytor, w nieograniczonej swojej nienawiści i zazdrości, tak dobrze intrygował u kilku biskupów, iż zdołał wywołać denuncyacyę na Carranzę jako podejrzanego o sprzyjanie opiniom Lutra. Aresztowano] Carranzę z wielkićm podziwie-niem poważającej go całej Europy. Na więzienie przeznaczono mu mieszkanie zajmowane po większej części przez inkwizytorów, obowiązanych mieć go na oku. Arcybiskup odrzucił najprzód prawomocność generalnego inkwizytora; lecz gdy ten już był otrzymał od papieża breve upoważniające go do prześladowania Carranzy .oświadczy ł się więc sam za kompetentnego. Arcybiskup odrzucił go dla mnóstwa powodów, które sędziowie przyjęli. Była naówczas kwestya o przesłaniu całej procedury do Rzymu. Lecz nie uczyniono tego, bo sprawa mogła okryć wstydem naczelnika świętego oficjum i kilka innych osób, które następnie dostąpiły najwyższch godności w kościele.
Kiedy Valdesowi udało się wmówić w Filipa II i w papieża Sykstusa IV, że Carranza był prawdziwym heretykiem, ciągle trzymał go w więzieniu i dalej proces prowadził; lecz gdy nie mógł zebrać dowodów potrzebnych do skazania go, kazał ociągać się z dalszem prowadzeniem sprawy, i trzymał arcybiskupa w zamknięciu blizko lat ośm.
Byłby go zapewne tam trzymał aż do śmierci, lecz nieprzewidziana okoliczność dostarczyła kró–lowi bardzo wiele dowodów przyjaznych dla arcybiskupa, które generalny inkwizytor z akt usunąć umiał- Wtedy wykryły się wszystkie intrygi Val-desa, a papież złożył go z urzędu. Carranza wyszedł z więzienia i udał się do Rzymu, gdzie Sykstus V i ojcowie koncylium go wezwali. Tegoż samego roku destytucyi Yaldesa, to jest 1566, otrzymał tam absolucyę i umarł we dwa lata później.
Dumny nadzwyczajną władzą jaką mu Paweł IV nadał, Valdes zeszedł ze wskazanej sobie drogi, i zamiast zabrać się do prześladowania lutrów i innych heretyków, wymierzył ciosy swoje przeciwko ludziom sławiryin, którzy przez głęboką znajomość teologii i znakomite cnoty, zasłużyli na nazwę doktorów trydenckiego koncylium i ojców wiary. Ci szanowni prałaci, mocno zbijający opinie Lutra, tak w pismach jak i w mowach swoich, oskarżeni zostali o stronności dla luteranizmu, a inkwizycja śmiała aresztować kilku z pomiędzy nich. Szczęściem pewne okoliczności, zupełnie niezależne od Valdesa, położyły koniec temu skandalicznemu postępowaniu, którego samo przedsięwzięcie już dostatecznie pohańbiło na zawsze święty trybunał. Valdes niepowstrzymany niczym w swojej gorliwości również kazał inkwizytorom Murcyi, aby prześladowali syna cesarza Marokku, który przybył bardzo młodo do Hiszpanii i tam kazał się ochrzcić. Oskarżono go, że się oddawał czarnej magii i czarnoksięstwu. Święte oficjum wystawiło go na auto-da-fe, w kartonowej corosa, zdobnej w djabły i rogi na głowie; zamknięto go na trzy lata w klasztorze, a następnie wygnano z królestw Walencji, Aragonu i Murcyi. Pomiędzy ofiarami inkwizytorjalnego systemu Valdesa znajdujemy jeszcze kilku świętych i innych osób poważanych przez kościół hiszpański. Do ich liczby należą cnotliwy Bartłomiej de los Casas, biskup Chiappy w Ameryce i trzej pierwsi generałowie towarzystwa Jezusowego, świę-‚ ty Ignacy Loyola, Layez i święty Franciszek Borgia. ś-go Ignacego wtrącono do więzienia, a dwóch jego następców prześladowano jako fanatyków illumi-nalóto.
Oto jak się wyraził w owej epoce Melchior Ca-no, biskup wysp Kanaryjskich, o jezuitach w Uście pisanym do Jana Regla, dawnego spowiednika Karola Piątego:
„Mniemam zatćm (i zaprawdę), iż oni to są il-luminaci ci ludzie zaguby, których szatan tylekroć wprowadzał w szranki kościoła, od czasu gnosty-ków aż do dni naszych; którzy się zaczęli razem z kościołem i istnieć mają aż do dnia sądu ostatecznego. Wszyscy wiedzą że Bóg raczył oświecić najjaśniejszego cesarza naszego w tym wielkim interesie ; kiedy monarcha nasz przypomni sobie jak Luter zaczął w Niemczech, i zważy, że z iskry, na którą sądzono że można nie zważać, rozżarzył się pożar, przeciw któremu wszelkie usiłowania okazały się daremnemi, pozna, że co się teraz dzieje pomiędzy nowymi ludźmi (jezuitami), może się wyrodzić w tak wielkie złe dla Hiszpanii, że skoro król nasz zapragnie, niepodobna mu będzie zapobiec temu.”
Jeżeli wypadek zdarzył, że biskup wysp Kanaryjskich miał słuszność, to jednak nie usprawiedliwia prześladowań, jakimi święte oficjum dotknęło zwierzchników tego zakonu, którego chytra polityka tak długo chwiała królewską władzą; bo z początku jezuici odznaczali się samymi tylko cnotami. Yaldes prócz tego prześladował wielu uczonych, którzy nie chcieli ulec błędnym opiniom scholastyków, i dla wsławienia swoich inkwizytorjalnych rządów, nie szanował ani powagi władzy, ani swobody literackiej.
Yaldes sprawował obowiązki generalnego inkwizytora Hiszpanii przez lat dwadzieścia pięć i potępił 19,600 ofiar, z których spalono żywcem 2,400 w wyobrażeniach 1,200, a 16,000 zamknięto w więzieniach lub zesłano na galery.